piątek, 25 grudnia 2015

言葉 - words


28.11.2015, Brazylia

Droga Drocell,

   Wiem, że dawno nie pisałem. Przepraszam. Po prostu... Wiesz, to wszystko jest męczące. Ciągła podróż z miejsca na miejsce. Po roku chyba mam prawo być zmęczonym, prawda?
Mimo wszystko, postaram się pisać do Ciebie częściej. Wiem, że z niecierpliwością wyczekujesz moich listów. Tak samo, jak ja Twoich. 
   Powoli się łamię. Mam dosyć tego hałasu i życia w ruchu. Chciałbym chociaż na tydzień się stąd wyrwać, móc posiedzieć z tobą i gitarą jak za starych, dobrych czasów. Na szczęście to się kończy. Jeszcze tylko kilka miesięcy. Kilka krajów i znów się zobaczymy, obiecuję.
W Brazylii jest gorąco, ale nie jest to pewnie dla Ciebie niespodzianką. Oprócz tego nie wiem, co napisać. Kraj, jak kraj. Jedynie jedzenie mają specyficzne. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tak ostrych potraw, ale to zawsze coś nowego. 
Na początku wrócę tylko ja; nie przeszkadza Ci to? Inni chcą odpocząć u siebie przez jakiś czas. Nie wiem jaki, ale zapewniam Cię - kiedyś znów będziemy wszyscy razem. W końcu to tu się wszystko zaczęło. Pamiętasz jeszcze? Potrafisz wymienić ich imiona? Ja Twojego nigdy nie zapomnę. W końcu jesteś moją siostrzyczką.
   Nie wiem, czy list zdąży dotrzeć na święta, ale - życzę ci Wesołych Świąt, Drocell. 
Tak jak zwykle, na odwrocie znajduje się przyszły adres, na który możesz pisać. 
Odpisz proszę jak najszybciej. 

Brat






. . .

Idiota.

. . . 

Drugi post w tym miesiącu. Wow. Wyrabiam się. xD
Powyższa treść i zdjęcia nie są przypadkowe - odnosi się to do przeszłości Drocell, którą powoli będę tu wdrażać. Rzecz jasna nie wszystko naraz, bo jeszcze się domyślicie i dopiero będzie...

Na sylwestra jadę do Oltasi i Rikki, co oznacza niezbyt oficjalny meet, no i duuużo zdjęć (dziewczyny mają przecudne lalki, aw)! 

Jakoś dzisiaj nie mam ochoty się rozpisywać.
Wesołych Świąt.
Czy coś.


czwartek, 3 grudnia 2015

parade




Nie wiem, czy wracam na stałe. Za dużo razy już to pisałam. Może to tylko chwilowe? Mam  nadzieję, że nie.
Co robiłam przez cały ten czas? Cóż. Sporo. Po prostu... żyłam? O lalkach zapomniałam, przyznaję szczerze. Co prawda po głowie dalej chodziły mi wspomnienia, ale nie zwracałam na nie uwagi. Wczoraj w nocy coś mnie tknęło - przywróciłam przez to stary wygląd bloga (ostatnio gościł tu chyba dwa lata temu, ciekawe czy ktoś pamięta), wyciągnęłam Drocell i... No. Przepadłam. Zapomniałam już, ile satysfakcji daje robienie zdjęć lalce.

Postanowiłam, że nie będę usuwać starych postów. Już nigdy. To w końcu jakaś część mojego życia, prawda?

Zdjęć takich jak poniżej jeszcze chyba nigdy nie było na moim blogu. Zawsze wolałam bardziej stonowaną kolorystykę, a tu proszę. Cóż, zobaczymy jak to się przyjmie.

 Wykorzystany tekst pochodzi z piosenki wyżej - polecam ją, zresztą tak samo jak cały zespół (w którym jestem zakochana od przeszło dwóch lat).


Come, friends! Innocent prisoners, we have been released from the chains of this world. 
None who come shall be turned away, but those who leave shall never be forgiven. 
The twilight funeral procession... welcome to the Paradise Parade!


The girl sitting on the man's shoulder sings; along with the sound of the pipes


Yes, friends! Neighbors with scant happiness, we have been released from the chains of this world. 
None who come shall be turned away, but those who leave shall never be forgiven. 
The fleeting demise... welcome to the Paradise Parade!




                        
Lured by the sound of the pipes, one by one they form a line
Soon that parade will obscure the horizon which cuts through the sunset...

























































































































Manipulated by the sound of the pipes, one by one they add to the line
Soon that parade will incinerate the horizon that betrays the sunset...


 "Good day, poor young lady. Welcome to the Paradise Parade!"

Ah... that parade goes on forever...