środa, 23 marca 2016

Dwudziesty trzeci dzień trzeciego miesiąca


2 3 . 0 3 . 2 0 1 3
Jak można się domyślić po samym tytule, ten dzień już trzeci rok jest dla mnie niezwykle ważny, ponieważ właśnie wtedy po raz pierwszy zobaczyłam się z Oltasią i Rikką, bez których obecnie nie wyobrażam sobie życia. 
Jeżeli ktoś pamięta stare czasy tego bloga to zauważył pewnie, że dziewczyny dosyć często się tu przewijały. Nie bez powodu. Mimo, że trochę osób ''lalkowych'' poznałam, to właśnie do nich się zbliżyłam. Przez te trzy lata nieustannie były ze mną (w większym lub mniejszym stopniu), dzięki czemu wszystko wydawało się... Żywsze. Kolorowe. Zawsze są uśmiechnięte; ich widok sprawia, że mi samej polepsza się humor, nie ważne jak bardzo zły by nie był, a u nich w mieście czuję się jak w domu; nie wiem, czy mnie rozumiecie - odczuwam tam pewien spokój ducha oraz mam wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu.
 Są bardzo inteligentne, dodatkowo niesamowicie utalentowane i... Piękne. Wewnątrz i z zewnątrz. Doprawdy, nie ma dnia, w którym nie byłabym szczęśliwa, że je poznałam, wtedy, dwudziestego trzeciego marca. 

Dlatego więc dziś się spotkałyśmy. Dziewczyny specjalnie przebyły ponad sto kilometrów, byśmy mogły się zobaczyć w ten specjalny dzień (i nawet wzięłyśmy lalki!). 
Dwudziesty trzeci dzień trzeciego miesiąca.

Kirie Oltasi

Shiro Rikki

Michael Oltasi

Rin Rikki

(Zdjęcia robione na szybko, telefonem; niestety aparat mi się rozładował. :'<)

Tyle chciałabym jeszcze napisać, tyle myśli się we mnie kotłuje, że aż nie wiem jak ubrać to w słowa. 
Zawsze, gdy się spotykamy, czuję się jak za starych, dobrych czasów, gdy wszystko było poukładane, a moim największym problemem było wstawanie rano do szkoły. Gdy mieszkałam jeszcze w Warszawie, w miejscu, z którym mamy tyle wspomnień; wciąż pamiętam te słoneczne dni, gdy wracałam do domu po szkole i idąc, skąpana w świetle dnia, smsowałam z Olą. Wszystkie nasze spotkania, u nich czy u mnie, przez które zawsze przewijały się lalki oraz śmiech. Mokon 2013 - nasz wspólny (i najlepszy, na jakim byłam) konwent. Urodziny Oli pod koniec każdych wakacji; Robienie sobie wspólnych, głupich zdjęć; Ciągły uśmiech goszczący na mojej twarzy; Skakanie na trampolinie w czerwcu; Bieganie po polu, przy zachodzie słońca; To cudownie uczucie podniecenia, gdy widzi się ich nowe lalki; To ukojenie, gdy słyszę ich głosy; 

Jestem taka wdzięczna, że się poznałyśmy. Że jakoś na siebie natrafiłyśmy. Że tamtego lutowego dnia napisałam do Oli, od czego wszystko się zaczęło. 

Naprawdę... Dziękuję. Dziękuję Wam za wszystko.
 

6 komentarzy:

  1. Widzę, że to taki bardziej ciepły i wzruszający post. Idealnie ujęłaś każde słowo, nadając całości uniwersalny charakter. Doskonale rozumiem Twoje odczucia, przeżyć wspólnie tyle wspaniałych chwil.. Nie, a raczej sam fakt jak lalki potrafią połączyć na zawsze ludzi, tworząc niesamowite przyjaźnie. Według mnie to idealna definicja magii, o której tak dużo się słyszy.
    Jestem pewna, że dziewczyny także wzruszą się czytając ten post (niczym ja), a nawet uronią łzy, bo to co napisałaś jest po prostu piękne.
    .
    Zdjęcia robione telefonem, a i tak wyglądają świetnie. Jeszcze to koczki Shiro, no normalnie się rozpływam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nina! Jesteś taka kochana!
    Nawet nie wiesz jak bardzo się wzruszyłam czytając Twojego posta. Nie potrafię ująć w słowa tego co mam teraz w głowie. Jestem Ci niesamowicie wdzięczna za... wszystko. Za te piękne dni pełne radości. Za to, że zawsze potrafisz mnie motywować do lalkowania. Że z Tobą wszystko jest ciekawsze, weselsze i lepsze. Zawsze gdy jedziemy do Ciebie z Olą jestem pełna pozytywnej energii, podjarana tym, że po długiej przerwie znowu się zobaczymy ♥

    Dziękuję za to wszystko. To nie mógł być przypadek, my po prostu m u s i a ł y ś m y się wtedy poznać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze nie wiem co mam napisać, przeczytałam to cztery razy i się popłakałam :'D Tak strasznie mi brakowało tego wszystkiego, bez lalek było tak smutno i szaro... Nie miałyśmy takiej motywacji, ciągle tylko "o a pamiętasz to? o a pamiętasz tamto?! Ale było zajebiście..." Ale teraz właśnie czuję się tak samo jak te 3 lata temu, w ten lutowy dzień kiedy do mnie napisałaś, teraz wiem, że wszytko jest na swoim miejscu. Jestem taka szczęśliwa, że się poznałyśmy... Gdyby nie to, to pewnie nigdy nie przeżyłabym tych wspaniałych chwil... Od razu przypomina mi się nasze pierwsze spotkanie, nie było nie zręcznej ciszy, po prostu jak gdybyśmy znały się od wieków, czułam się jak na spotkaniu z przyjaciółką, która wyjechała i po latach postanowiła odnowić więzy.
    Tyle nieprzespanych nocy spędzonych z telefonem w ręku, mam wrażenie jak by to wszystko było wczoraj ♥♥♥
    Oficjalnie DELFINY powracają!
    dziękuję za to, że jesteś, i że zawsze byłaś, i zawsze mogłam na Ciebie liczyć :'D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak słodko. :D Doskonale cię rozumiem, przyjaźnie z lalkowej sfery mogą przezwyciężyć naprawdę wszystko. Kilometry, rozmowy przez telefon, wydaje mi się że takie rzeczy zacieśniają tylko więzy. I tak jak napisała Rikka - nic nie jest tutaj przypadkiem. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialnie napisałaś tą notkę, a zdjęcia też są świetne ;3

    OdpowiedzUsuń